Oczekiwanie na premierę zawsze wzbudza sporą ekscytację. Niemniej jednak warto zastanowić się nad tym, czy czasem nie mamy do czynienia z wyjątkami. Przykładem może być choćby iOS 15.4.
Dwa lata spóźnienia
Opóźnienia się zdarzają i nie powinno to dyskwalifikować wykonywanej pracy (choć oczywiście nie sposób mówić o opóźnieniach pozytywnie). Z drugiej strony mamy w przybliżeniu dwa lata opóźnienia. Tak, tyle minęło od planowanego pojawienia się wersji iOS 15.4.
Jeżeli zastanawiasz się nad szczegółami, na pewno musisz wiedzieć, że Face ID można wykorzystać z maseczką na twarzy. Możemy też mówić o obsłudze certyfikatów covidowych (nietrudno zauważyć, że uwzględniono obecne realia). Warto również pamiętać o tym, że mamy aktualizacje przyrostowe i nie są to aktualizacje skupiające się głównie wokół bezpieczeństwa. Fakt ten sprawia, że mamy dużą różnicę w stosunku do poprzedników z gałęzi 15.3. Gdyby kogoś interesowała rozrywka, z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że nie sposób narzekać. Krótko mówiąc, chodzi o rozbudowanie funkcji SharePlay w FaceTime. Rozbudowanie tej funkcji skutkuje tym, że pojawiła się szansa na inicjowanie sesji wprost z poziomu kompatybilnych aplikacji. Dobrze także pamiętać o tym, że na niektórych iPhone’ach (Xs i nowszych) asystentka wskaże godzinę i datę bez konieczności połączenia z siecią. Można jeszcze do tego dodać nowy głos.
Na nowym głosie zakończymy, aczkolwiek nie oznacza to tego, że wszystkie szczegóły zostały wymienione – w tekście znajdziemy jedynie część zmian. Co by nie mówić, zrobiono wiele, aby wzbudzić zainteresowanie. Czy to się jednak uda?